Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Nawet w przeciągu tygodnia samorząd może przeprowadzić badania, które pozwolą zaprojektować Strefę Czystego Transportu – m. in. o tym jak one przebiegają, jaką dają wiedzę i jak z niej korzystać mówi w podcaście „Laboratorium SCT” Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych.
Badania te są całkowicie „bezbolesne” – nie utrudniają ruchu na ulicach, kierowcy wręcz ich nie zauważą. Polegają one bowiem na automatycznym skanowaniu tablic rejestracyjnych z pomocą systemu kamer. Na podstawie rejestracji system ściąga następnie wszystkie dostępne dane o konkretnym samochodzie z bazy danych Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.
– Dzięki temu możemy się dowiedzieć, a także gdzie dany samochód został zarejestrowany, a więc ile pojazdów jeździ po ulicach miasta dzień w dzień, a ile jest napływowych – wyjaśnił ekspert.
Dane z CEPiK obejmują też normy emisji Euro, z jakimi zarejestrowano dany pojazd – niestety często mają one niewiele wspólnego z rzeczywistością. – Okazuje się na przykład, że normy Euro 2, Euro 3, a nawet Euro 4 bardzo często są wielokrotnie przekraczane. Jeśli będziemy tylko odczytywać dane rejestrowe na podstawie tablic, możemy odnieść wrażenie, że sytuacja jest dużo lepsza niż jest w istocie – podkreślił Mazur.Dlatego trzeba badać nie to, jakie normy są formalnie spełnione, ale co faktycznie wydobywa się z rur wydechowych pojazdów. To kolejny krok tych samych badań – i tak samo nieingerujący w ruch uliczny.
– Kierowcy nie muszą zatrzymywać, najczęściej nawet nie wiedzą, że ich pojazdy są badane – po prostu przejeżdżają przez dany odcinek drogi, a urządzenia, które mierzą zawartość zanieczyszczeń w spalinach, są ustawione po bokach drogi, więc nie trzeba ich omijać ani nawet zwalniać. Jedziemy, tak jeździmy na co dzień – o to też chodzi w tych badaniach: by nie tworzyć laboratoryjnych warunków, lecz badać emisje w codziennych zwykłych warunkach miejskich – tłumaczył ekspert.
Okazuje się na przykład, że normy Euro 2, Euro 3, a nawet Euro 4 bardzo często są wielokrotnie przekraczane. Jeśli będziemy tylko odczytywać dane rejestrowe na podstawie tablic, możemy odnieść wrażenie, że sytuacja jest dużo lepsza niż jest w istocie – podkreślił Mazur.
Na podstawie analizy tych danych możemy określić, w jakich rejonach miasta transport najbardziej truje powietrze oraz jaka grupa pojazdów emituje najwięcej zanieczyszczeń w stosunku do swojej liczebności – a więc kto powinien być w pierwszej kolejności objęty zakazem wjazdu do strefy.
Jeśli strefa ma przynieść efekty, musimy jednak pamiętać, że to nie szwajcarski scyzoryk na problemy transportowe miasta.– Strefa Czystego Transportu to nie strefa wyłączonego ruchu, a jedynie – lub aż – obszar, gdzie nie może wjechać pewna, najczęściej procentowo bardzo małą, grupa pojazdów, które odpowiadają za bardzo dużą część emisji zanieczyszczeń z transportu – zaznaczył Mazur. – Zakaz wjazdu do strefy dla dobrze zidentyfikowanej grupy nawet 2-4 proc. pojazdów emitujących najwięcej zanieczyszczeń pozwoli ograniczyć emisje szkodliwych cząsteczek z transportu o np. 20 proc. O to tak naprawdę nam chodzi – nie tworzymy przecież strefy dla samej strefy, lecz by osiągnąć konkretny efekt – dodał.
Czy to koniec badań? Nie, bo tak naprawdę strefę trzeba co jakiś czas kontrolować – sprawdzać, czy przynosi takie efekty, jakie założono. – Trzeba też być gotowym na to, że strefa po wprowadzeniu będzie wymagała korekty. Dlatego badania ruchu samochodowego są potrzebne i na początku, i na dalszych etapach jej wdrażania i funkcjonowania – podkreślił Mazur. Jego zdaniem nawet tygodniowe pomiary rzeczywistych emisji z transportu wystarczą, by opracować podstawowe założenia funkcjonowania strefy.
(fot. materiały własne)